czwartek, 14 stycznia 2016

A nie mówiłam?


Tak po sylwestrowych atakach w Kolonii może z satysfakcją napisać na Facebooku moja oponentka w dyskusji na temat przyjmowania uchodźców, która rozpętała się w okresie wakacji 2015.


Każda napaść seksualna jest przestępstwem, za które powinno się odpowiedzieć bez taryfy ulgowej. Bardzo współczuję ofiarom. Jestem w stanie zrozumieć nastroje antyimigranckie panujące teraz w Niemczech i innych krajach europejskich. Jestem w stanie je zrozumieć nie dlatego, że je podzielam, tylko dlatego, że żyję w tych warunkach geopolitycznych na tyle długo, żeby pewne funkcjonujące w nich mechanizmy stawały się możliwe do przewidzenia.

Z pewnością ucierpią na atakach ci imigranci, którzy nie mieli z nimi nic wspólnego. Podobnie jak pół Europy, tak i oni zapewne w duchu krytykują sprawców, bo nic dobrego im to nie przyniesie. Długo nie trzeba było czekać. Już pojawiają się kolejne doniesienia o napaściach w niemieckich miastach na Pakistańczyków, Syryjczyków. Pobicia w narracji sprawców są próbą zaprowadzenia porządku, którego najwidoczniej nie jest w stanie zagwarantować policja. To w odczuciu określonych grup społecznych wzięcie sprawy w swoje ręce, czyli najkrócej i nieco ironicznie rzecz ujmując: połączenie przyjemnego z pożytecznym.

W niemieckich mediach istnieje też alternatywna interpretacja burzy wokół sytuacji sylwestrowych napadów na tle seksualnym. Mówi się o stworzeniu idealnego pretekstu do promowania rasizmu. Pogarda wobec kobiet w Niemczech jest zjawiskiem akceptowanym społecznie, zatem święte oburzenie na wydarzenia w Kolonii jest zwykłą hipokryzją zachodu – pisze Sascha Lobo (Spiegel Online, 06.01.16).

Na pewno trudno usprawiedliwić fakt, że policja tak długo starała się utrzymać społeczeństwo w niewiedzy na temat przestępstw dokonanych w noc sylwestrową w Kolonii i innych miastach, np. w Hamburgu. Tymczasem śledztwo trwa. Zwiększa się liczba kobiet zgłaszających się jako ofiary napaści. Prowadzone jest dochodzenie wyjaśniające. Co nam wyjaśni? Czy zdoła i zechce wyjaśnić sposób rozumowania grupy tysiąca imigrantów płci męskiej, którzy spontanicznie (?) doszli do wniosku (?), że mimo swojego statusu zawieszonych w próżni i oczekujących na azyl, postanowią spędzić noc sylwestrową molestując i okradając białe kobiety w przestrzeni pomiędzy kolońskim dworcem i katedrą?

Naprawdę mam nadzieję, że dochodzenie to wyjaśni, bo mój w miarę zdrowy rozsądek nie znajduje uzasadnienia dla takiego procesu decyzyjnego. Ten sam rozsądek podpowiada jednak, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż niczego nie wyjaśni, tylko przeciągane w nieskończoność będzie stanowiło argument w rękach to jednej (naiwna Merkel) to drugiej (naiwni obrońcy uchodźców) strony politycznej barykady.

Pamiętamy Orianę Fallaci, korespondentkę wojenną i wielką damę włoskiego dziennikarstwa. I pamiętamy jej krytykę otwartości dla islamu w Europie, głośniej artykułowaną po atakach na WTC. Za swoje niepoprawne politycznie przekonania w 2005 roku stanęła przed sądem w Bergamo. Dzisiaj duch Fallaci, nie wierzącej w możliwość istnienia wielokulturowej Europy, powraca coraz częściej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz