|
By יורם שורק (Own work) [CC BY-SA 3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons | | |
Telewizja Al Dżazira kojarzy się nienajlepiej. Ujmując rzecz
bez ogródek - głównie z islamskimi ekstremistami ścinającymi na wizji głowy
swoim wrogom, czyli nam, przedstawicielom zachodniej cywilizacji. Istota konfliktu
izraelsko-palestyńskiego, który zawsze stanowił dla mnie problem nie do końca
rozpoznany, zwykle generowała więcej pytań niż odpowiedzi. Faktem jest
natomiast istnienie Państwa zwanego Izrael i Palestyny, ledwie regionu
geograficznego.
Film dokumentalny „Al Nakba” zrealizowany przez telewizję Al
Dżazira w 2008 roku, 5 lat później udostępniony został również w wersji
angielskiej. W roku 2016 zaprezentowano
dokument z czeskimi napisami na spotkaniu w KLINICE- Antykomercyjnym Centrum
Społecznym i Kulturalnym w Pradze. Wydarzenie współorganizował International
Solidarity Movement, zawiązany w 2001 roku ruch nawołujący społeczność
międzynarodową do włączenia się w pokojowe protesty przeciwko aktom przemocy
stosowanym przez izraelskie siły zbrojne na Zachodnim Brzegu Jordanu i w
Strefie Gazy. „Nakba” to „katastrofa” – w ten sposób określony został moment
utworzenia Państwa Izraelskiego w maju 1948, który dla Palestyńczyków stał się symboliczną
datą międzynarodowego uprawomocnienia sytuacji pozbawienia ich prawa do własnego
terytorium.
Biorąc pod uwagę niską temperaturę panującą w
zaimprowizowanej sali kinowej i długość filmu (3,5 godziny), nie zakładałam, że
dotrwam do końca projekcji. Dokument był jednak zajmujący, dobrze zrealizowany,
a przerwa, w której można było zakupić świetnie pachnący falafel, skutecznie
zatrzymała na fotelu pewnie nie tylko mnie. Zagadkę stanowi fakt, że chociaż
każda z czterech, trwających po 50 minut odsłon historii narodu palestyńskiego,
rozpoczyna się krótkim wprowadzeniem reżyserki podkreślającej swoją narodowość,
płeć i zawód, a ona sama w kilku momentach pojawia się na ekranie, nie udało mi
się znaleźć informacji na temat jej imienia i nazwiska.
Z przeprowadzonych przez nią studiów oraz rozmów z
historykami, dziennikarzami oraz arabskimi uchodźcami pamiętającymi rok 1948
wynika, że mamy do czynienia z istnieniem zatajonej wersji historii Państwa
Izrael. Analizując sukces jego powstania i stopniowego umacniania pozycji na
Bliskim Wschodzie, narracja wyraźnie wskazuje na polityczne i finansowe
wsparcie ze strony Wielkiej Brytanii, a później Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z
obowiązującym w Izraelu prawem, na dziesięciolecia utajniane są archiwa, zapewne
w szczególności te, które mogą stanowić podstawę do podważenia oficjalnej
wersji historii państwa. A ta raczej nie zaakceptowałaby stwierdzenia, które
pada w filmie, że Żydzi po prostu przejęli od Palestyńczyków istniejące już,
gotowe państwo, niczym ready made.
To trudna do pojęcia sytuacja, kiedy potomkowie kolejnych
pokoleń przed 70 laty pozbawieni ziemi, pól i stad, żyją w Izraelu, nieopodal
swoich domów, nie mogąc jednak do nich wrócić, albo przebywają w prowizorycznych
obozach dla uchodźców znajdujących się w
sąsiednich krajach arabskich.
Co z perspektywy Polski i Europy Środkowej zaskakuje, to
fakt, że w historii ziem palestyńskich przedstawianej od końca XVIII wieku brak
na przykład wyraźnej cezury w postaci wybuchu II wojny światowej, jak gdyby nie
była to wojna ważniejsza, niż ta, prowadzona już przez Palestyńczyków w obronie
swoich ziem. Nie mniej zaskakuje brak nawet najmniejszej wzmianki o obozach
koncentracyjnych i o masowej eksterminacji Żydów w Europie. Rozumiem, że film
prezentuje arabski punkt widzenia, ale mając na uwadze, że dotyczy jednak relacji
izraelsko-palestyńskich, zabrakło mi choćby jednego zdania na ten temat.
Można oczywiście mówić o arabskiej manipulacji, o propagandzie.
Zanim jednak rzucimy kamieniem, warto spojrzeć na tę sytuację jako na zjawisko
daleko szersze niż związane wyłącznie z konfliktem na Bliskim Wschodzie. Bez
względu na to, którą wersję wydarzeń uznamy za prawdziwą, każda z nich tworzona
jest z określonej perspektywy. Łatwo zmanipulować historię. Moje pokolenie
uczyło się najnowszych dziejów Polski z książek, w których na temat bratniego
ZSRR nie można było znaleźć złego słowa.
Wsparcie kilku możnych tego świata, którzy dzielą i rządzą i
kierując się własnym interesem decydują o militarnym i politycznym zaistnieniu
jakiegoś państwa, lub o jego zniknięciu, jest zjawiskiem ponadczasowym. Podobnie
jak postawa pełna kolonialnej buty, która pozwala na nadawanie sobie prawa do
dysponowania terytorium należącym do kogoś innego. Polakom, tak wzniośle świętującym każdego
roku Dzień Niepodległości, nie trzeba o tym przypominać. Sytuacja polityczna
się zmienia, archiwa się otwierają, nagle pojawia się jakiś nieznany dotychczas
fakt, który rzuca nowe światło na przeszłość i książki historyczne trzeba pisać
od nowa.
Sytuacja Palestyńczyków jest nie tylko jednostkowym faktem,
ale też pewną egzemplifikacją. To rozdział wciąż otwarty, historia, która
właśnie się rozgrywa, chociaż akurat, szczęśliwie dla nas, nie tu i nie teraz. Tu
i teraz Arab jest Arabem, Al Dżazira równa się islamski terroryzm, a my,
przedmurze chrześcijaństwa, bohatersko bronimy Europy przez napływem islamu.
Nie przyjmuję bezkrytycznie punktu widzenia przedstawionego
w dokumencie „Al Nakba”, ale z pewnością po jego obejrzeniu mam pełniejszy
obraz konfliktu izraelsko – palestyńskiego. I jeszcze ciekawostka. Wydarzenie w
praskiej KLINICE zorganizowano przy współpracy czeskiego oddziału International
Solidarity Movement. Moje, może zbyt pobieżne, poszukiwania śladów
zainteresowania tym ruchem w Polsce, okazały się bezowocne. Widać w naszym
kraju „Solidarność” tylko jedno ma imię.
* Oryginalnie tekst ukazał się 30.05.2016 na portalu Medium Publiczne pod zmienionym przez redakcję tytułem „Al Nakba – historia widziana oczami Arabów zaskakuje" (http://mediumpubliczne.pl/2016/05/al-nakba-historia-widziana-oczami-arabow-zaskakuje-wideo/)